Tylko
w chwilowo nieciekawym życiu można przestać pisać. Monotonnym, takim jeszcze
nie na długo, w którym rzeczy nie mają jeszcze swoich stałych miejsc. Niektóre
nawet jeszcze nie zostały rozpakowane. Inne nawet nie zabrane i zadziwia jak
można się nie móc doczekać rzeczy. W takim, w którym jest jeszcze zabronione
zbieranie nowych, bo przecież jeszcze nie wiadomo gdzie będą.
Czuję,
że muszę zrobić nie jeden, ale kilka kroków w tył. Po śladach? Nie wiem czy
warto. Może tylko zyskuje się na perspektywie, patrzeniu z odległości. Ale po
nic krótkowidzowi patrzenie z odległości. Krótkowidz się zaraz irytuje i wie,
że nie nigdy nie będzie miał odpowiednio mocnych okularów.
Trzeba
się uspokoić. Przestać biegać w głowie, usiąść w głowie. Pojechać gdzieś.
Znaleźć miejsce. Poukładać. Co ważne (albo się tylko takie wydaje), a co mniej.
Najlepiej mi tam gdzie mnie nie ma. I najlepsze do robienia jest to, czego
akurat nie robię. I tu, ja, jeszcze w lutym. Z tymi samymi sobie obietnicami co
dziś w lipcu. Tylko otoczenie obietnic się zmieniło. I też trochę przez to nie
mogę ich spełnić. Tylko w chwilowo nieciekawym życiu można przestać pisać.