poniedziałek, 15 czerwca 2009

Zwykłe rzeczy


PIROZHKI





Gdyby tak codziennie wybrać sobie jedną zwykłą rzecz. Coś do zrobienia. I cieszyć się tym. jakąś prostą, banalną, na którą się nie czeka, ale jest. Którą nawet trzeba, ale warto się z niej ucieszyć. Dziś rozwieszałam pranie. W czerwcu, rozwieszałam. A rozwieszać pranie w ogrodzie w czerwcu to prawdziwa radość. Słońce, słońce! W szafce na 'chemię' jest kilka płynów do prania. Nie, nie ze względu na ich piorące (lub nie) właściwości, ale na... zapach. Taka mała uciążliwość. Kto by się chciał zastanawiać nad zapachem płynu do prania. Ja. Wybieram jak... perfumy. Płyn do naczyń tylko zielony. I nie wiem czym pachnie, zielony jest. Ani nie miętowy, ani jabłkowy. Jaki zapach chcesz? Zielony.

Są też kształty, które cieszą. Te właśnie. Pirozhki. Nie chcę zmieniać nazwy na bardziej polską. Niech tak zostanie. Rozbawiła mnie. Ot zwykła rzecz.

Przepis pochodzi z książki 'BREAD MATTERS', której autorem jest Andrew Whitley. Z przepisu wychodzi dwanaście pirozhków.



SKŁADNIKI:



ciasto:


10 g świeżych drożdży

50 g wody

125 g masła

200 g mąki

200 g mąki razowej

1 jajko

5 g soli

50 g kwaśnej śmietany lub naturalnego jogurtu



nadzienie:


1 cebula

15 g szczypiorku

15 g masła

225 g kapusty

2 jajka ugotowane na twardo

sól i pieprz




PRZYGOTOWANIE:

Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.


Ciasto.

Drożdże rozpuszczamy w wodzie, odstawiamy. Mieszamy ze sobą obie mąki i wcieramy w nie masło. Dodajemy sól, jajko, śmietanę lub jogurt i wodę z rozpuszczonymi drożdżami i zagniatamy kilka minut aż powstanie gładkie ciasto. Przykrywamy i odstawiamy na godzinę. W przepisie podano, ze należy zostawić trochę jajka na posmarowanie pirozhków przed upieczeniem, ale ja wykorzystałam do ciasta całej jajko, a do posmarowania wzięłam dodatkowe.


Nadzienie.

Ja pominęłam w nadzieniu ugotowane na twardo jajka.
Kapustę szatkujemy, tak jak na bigos lub drobniej. Cebulę kroimy w kostkę, szczypiorek drobno i podsmażamy na maśle do miękkości. Dodajemy poszatkowaną kapustę, mieszamy, przykrywamy i podsmażamy na wolnym ogniu mieszając od czasu do czasu. Doprawiamy solą i pieprzem. Smażymy do momentu aż kapusta będzie miękka, około 15 minut w przypadku młodej.


Pirozhki.

Ciasto dzielimy na 12 części. Każdą z nich wałkujemy na cienki placek o średnicy około 10 cm. Nakładamy nadzienie a przy nim, blisko krawędzi, smarujemy ciasto odrobiną wody. Zakładamy ciasto tak jak przy robieniu tradycyjnych pierogów z tym, że zostawiamy półcentymetrowy brzeg, który następnie zawijamy w charakterystyczny sposób... I mam nadzieję, że uda mi się czytelnie wyjaśnić jak... Należy zawijać ciasto 'po kawałku' dociskając i zakładając jeden kawałek na drugi.

Układamy pirozhki na blaszce i smarujemy roztrzepanym (rozkłóconym..., oba słowa fajne!) jajkiem. Pieczemy około 15 do 20 minut, aż będą miały złotawy kolor.

Idealne na piknik lub do pracy!



środa, 10 czerwca 2009

Do E.


KURCZAK W SOSIE ŚMIETANOWO ESTRAGONOWYM



SKŁADNIKI:

4 piersi z kurczaka

sok z 1 cytryny

2 łyżeczki słodkiej papryki

2 ząbki czosnku

2 łyżki świeżego estragonu

słoiczek suszonych pomidorów (w oliwie)

300 ml śmietany 30%

sól, pieprz

Kot łazi.
Po klawiaturze, kolanach. Marudzi. Chce uwagi. Wymaga. Domaga się.
Wrotki i badminton czyli 'babington'. Ten ostatni tylko dla dziewczyn. Na ulicy i chodniku. Kiedyś. Sportowa nie jestem, ale wrotki i babington owszem. Graliśmy dziś z M. W 'chłopingtona'. Bo z chłopem. Fajnie było.
Pani od pogody wykrakała. Popsuło się. Słońca nie było. Chłodno. Nie bierz kurtki, czerwiec w końcu, M. powiedział. Nie wzięłam. Tylko żółty sweter.
Kot się domaga. Natrętny jest.
M. mnie męczy poważną muzyką. Dla niepoważnych ludzi. Poszedł się kąpać. Drzwi uchylił, bo niby ma słyszeć. Ale ja bardziej słyszę. I toporna jestem na takie wdzięki dźwięki. Niewdzięczna jestem. Nie dźwięczna też.
Kupiłam dziś dwie blaszki do ciasteczek, co by się ich więcej na jedną blachę z tej potrójnej porcji zmieściło. I na bułki będzie i na paje. I kubki kupiłam. Dwa. M. powiedział, że trzeba było więcej i że są ... kurpiowskie (no wzorki mają).
A wiesz, że ta bazylia, co to w doniczce była, na pizzę wielkanocną to jeszcze jest. I rośnie. I ją podlewam i przestawiam od słońca.
Kot mi wciska Caps Lock.
Wyje mi ta muza, za poważna jak na mnie.
Kot poszedł.
Chleb na zakwasie upiekłam. Inny jest. Bardzo inny. Stygnie, jutro będzie.
I jak mi się ten zakwas produkował to do niego zaglądałam i wąchałam czy to jeszcze drożdże czy już ocet.
A dziś jak jechałam pociągiem to nie byłam pewna czy już przejechałam moją stację, a jeśli tak to co teraz zrobię. Skoro najbliższy przystanek to Londyn.
Nie przejechałam.



Do E. piszę listy. I E. jadła u nas to danie właśnie. Jedno z moich ulubionych. I E. powiedziała, że bardzo dobre. Sama nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz się tutaj pojawiło. Chyba sama byłam pochłonięta smakiem, smakowaniem, delektowaniem się, że nie w głowie mi były zdjęcia.
Mój słoiczek suszonych pomidorów miał pojemność 280 ml. Z podanych proporcji danie dla czterech osób. Pyszne z ryżem lub kuskusem.


PRZYGOTOWANIE:

Odcedzamy suszone pomidory zachowując oliwę i kroimy każdy na trzy, cztery paski.
Piersi z kurczaka również kroimy w paski i przekładamy do miski razem z pokrojonymi pomidorami, sokiem z cytryny,1 łyżką oliwy ze słoika, słodką papryką, przeciśniętym przez praskę czosnkiem, listkami estragonu, solą i pieprzem. Mieszamy wszystko dokładnie i odstawiamy do lodówki na co najmniej trzydzieści minut.

Na patelnię wylewamy 3 łyżki zachowanej oliwy i smażymy wszystko kilka minut, zalewamy śmietaną, mieszamy dokładnie i gotujemy na wolnym ogniu około 10 minut.

P.S. Sos jest dość rzadki.



poniedziałek, 8 czerwca 2009

Waniliowa naturalnie


KAWA WANILIOWA






- Tato, ile jeszcze będziemy jechać?

- Jakieś sześćdziesiąt minut.
- A ile to jest?
- Dwadzieścia pięć więcej niż trzydzieści pięć, piętnaście więcej niż czterdzieści pięć, pięć więcej niż pięćdziesiąt pięć, dziesięć więcej niż pięćdziesiąt, dwadzieścia więcej niż czterdzieści czyli tyle co godzina, rozumiesz?
- Tak.

Szczęściara, pomyślałam. Jeszcze nie wie jak się liczy czas. A ja szczęściara, że mogłam podsłuchać. Uwielbiam podsłuchiwać w pociągu. Jakieś fragmenty, telefony do kogoś, głównie o tym gdzie ktoś jest, za ile będzie na miejscu. Ale są też ważne sprawy, biznesowe. I lubię w oknie podglądać, bo czasem się odbija w szybie to, co dzieje się obok. I można patrzeć i nie widać, że się patrzy. I można usłyszeć ile to jest godzina. W kilku wersjach.

Ta kawa też jest prosta. Bardzo. Oczywista wręcz. Jak to, ile to godzina. To, co w niej lubię najbardziej to smak wanilii na samym końcu, taki, który nie dominuje nad smakiem kawy, a jednocześnie jest wyczuwalny.

Któregoś dnia miałam ochotę na waniliową kawę. Tylko taką prawdziwą. Przekroiłam laskę wanilii wzdłuż, na pół i włożyłam obie części do puszki z kawą. Już po godzinie kawa pachniała wanilią... Pięknie. Kiedy w puszce zostaje mniej więcej połowa kawy,dosypuję i mieszam. Z czasem pewnie będzie trzeba wymienić wanilię, ale nawet ten łagodny aromat wystarcza.




sobota, 6 czerwca 2009

Była sobie kolacja


ZAPIEKANKA MAKARONOWA Z SEREM PLEŚNIOWYM



SKŁADNIKI:

250 g makaronu penne

150 g sera pleśniowego

250 g ricotty

garść świeżego szpinaku

pęczek natki pietruszki

4 łyżki startego parmezanu

2 łyżki oliwy z oliwek

sól, pieprz


Nasze obiady stały się kolacjami. Nie pamiętam już kiedy w dzień powszedni jedliśmy obiad o piętnastej czy szesnastej. Niedziele są inne, leniwe, rodzinne. I obiad staje się wtedy czymś znacznie więcej. Tymczasem na co dzień obiad jemy wieczorem, najpóźniej koło dziewiętnastej czy dwudziestej. I lubię te obiadowe, kolacyjne wieczory, są długie, gadatliwe... Czasem na obiad (kolację) mamy po dużym treściwym talerzu sałaty, czasem zupę z dobrym pieczywem, a czasem... no właśnie. Ostatnio była zapiekanka z penne, sera pleśniowego, ricotty i szpinaku. Pycha.



PRZYGOTOWANIE:

Makaron gotujemy al dente, przekładamy do naczynia żaroodpornego lub blaszki, mieszamy z oliwą z oliwek, listkami szpinaku, pokruszonym serem pleśniowym, drobno pokrojoną natką pietruszki, solą i pieprzem. Na wierzch wykładamy ricottę, po łyżce - 'tu i tam', posypujemy startym parmezanem i zapiekamy w piekarniku do momentu aż parmezan będzie spieczony. Najlepiej użyć do tego funkcji grill, chodzi głównie o spieczenie samego wierzchu zapiekanki.